do dziś nie wiem dlaczego..

pepsi

W zeszłym roku pożegnałam moją kosię.. I dlaczego?!.. Było normalnie.. Jak co dnia poszłam ją nakarmić a ona jak zawsze biegała. Za jakieś 15 min mama mnie woła, że coś jej jest. Przychodzę, patrzę a ona leży sparaliżowana i sie w ogóle nie rusza tylko głową tak trochę.. Próbowała się trochę poczołgać, ale nie umiała.. Jak ją chciałam wziąć na ręce to ona się już robiła sztywna i zimna..ale jeszcze żyła.. To było straszne..Po pół godzinie zamknęła oczy na zawsze.. Może dostała udaru bo była na balkonie, ale nie była na słońcu, więc w sumie nie wiem co było tego przyczyną..

consealonse

Przykro mi...Gdzieś już słyszałam podobną sytuację i to nie było spowodowane przez słońce , niestety nie umiem sobie przypomnieć co było przyczyną .

Dominika9

Czasem tak po prostu już jest. Może spadła z jakiegoś pięterka?
To smutne kiedy następuje to tak nagle, ale chyba i tak lepsze niż jak kosz długo choruje i cierpi.
(*) (*) (*) dla kosi Mruga

Aleksa

[*]
Domyslam się co musiałas przezyć gdy ją widziałaś.
[*]

Juleczka

Bardzo mi przykro. Może Kosia się zatruła. (*) (*) (*) Dla Kosi

pepsi

Nie nie spadła, tzn. nigdy nie spadła a i nie było możliwości nawet, bo było tyle konarów, że no nie było szans.. Nie wiem dlaczego tak się stało.. szukałam na Internecie, ale niestety nie znalazłam nic co by odpowiadało jej objawom..

kacpib

(*) (*) (*) dla niej

Magda-Lenka

Biedna kosai [']
Niestety, ale na każdego kiedyś przyjdzie czas... Trzymaj się!